Postanowiłam napisać na temat stosunków rodzicielsko – dziecięcych. Jeśli
chodzi o moich rodziców są kochani ale…, ale czasem zapominają, że już od dawna
jest dorosła a nawet bardzo dorosła. Nie mam dzieci więc spojrzę na ten układ z
jednej strony i będzie to moja subiektywna ocena. Z tymi troskliwymi rodzicami
to jest ciężki orzech do zgryzienia, bo nie są nieczuli, czy wyrodni, oddaliby
wszystko dla dziecka ale czasem i kotka można zagłaskać. Dobre rady, to
podstawowy tekst, ale czy człowiek nie musi czasem uczyć się na błędach? Nie żyjemy
na tym świecie od dziś i jakieś pojęcie mamy. Przy takich rodzicach najtrudniej
się postawić bo człowiek nie ma sumienia na nich tupnąć i powiedzieć żeby
zajęli się sobą a nam dali spokój. Rodzice nie mają nawet świadomości, że niemalże
wiszą na dziecku i nie dają mu swobodnie odetchnąć. Zetknęłam się nawet z
przypadkiem synusia mamusi, gdzie mamusia nie chciała żeby synuś kiedykolwiek
się ożenił, dyktowała co ma ubrać, z kim się kolegować itp., dodam, że chłopiec
ma 35 lat i nie potrafi samodzielnie funkcjonować. Tak, można zrobić dziecku
krzywdę. Życie nikogo nie oszczędza i trzymanie pod kloszem, prowadzenie za
rączkę może przynieść więcej szkody niż korzyści. Tak więc bądźmy wyrozumiali
dla rodziców i dzieci, wszyscy chcą dobrze i czasem trzeba ustąpić ale nigdy
poddawać się na całej linii. Rodzice pamiętajcie, że dzieci mają prawo do własnego
życia a dzieci – pozwólcie czasem się pogłaskać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz