Naszła mnie ochota na przemyślenia, sama jeszcze nie wiem na
jaki temat :) ale pewnie pod koniec będzie już to wiadome. Nastrój dzisiaj mam
średni, to chyba przez sen. Właśnie, może o snach. Jak to napisano w Wikipedi -
sen –
stan czynnościowy ośrodkowego układu nerwowego,
cyklicznie pojawiający się i przemijający w rytmie okołodobowym, podczas
którego następuje zniesienie świadomości (z
wyjątkiem świadomego snu) i
bezruch. Sen charakteryzuje się ustępowaniem pod wpływem czynników
zewnętrznych. Pamiętam, gdy będąc dzieckiem oglądałam Było sobie życie i tam
tłumaczono skąd się biorą sny, czyli przeżycia dnia codziennego, które się
czasem deformują, łączą w dziwną plątaninę i tak powstaje sen. Jest
on konieczny dla prawidłowego funkcjonowania organizmu ale czasem tak potrafi
umęczyć, że lepiej byłoby wcale nie spać. Ja dzisiaj miałam właśnie
tego z typu męczących, oj, bardzo męczących. Są ludzie, którzy zaraz po
przebudzeniu sięgają do sennika i sprawdzają co ich prawdopodobnie czeka,
bazując na podstawie snu. Ale zastanawiając się nad tym czego konsekwencją jest
sen to w jaki sposób mógłby świadczyć o przyszłości, skoro stanowi
odzwierciedlenie przeszłości? Mnie w zasadzie nie spotkało dokładnie to co mi
się przyśniło ale pewne jego elementy świadczą dręczących mnie lękach, czy
problemach. Często śni nam się, że doczekaliśmy się tego na co tak długo
liczymy. Jakie jest wówczas rozczarowane, gdy otwieramy oczy i okazuje się to
wszystkie nieprawdą. Cóż takie są sny. Czasem tym czego pragniemy, tym czego
nie chcemy a czasem czymś co by nam nawet do głowy nie przyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz