niedziela, 27 lipca 2014

Czarownice z Martyną

Wczoraj oglądałam program „Kobieta na krańcu świata” z Martyną Wojciechowską pod tytułem „Czarownice”. Przedstawione zostało życie kobiet z kraju Afrykańskiego bodajże. Cywilizacja tu nawet nie stoi u drzwi a zacofanie i zabobonizm są na porządku dziennym. Bohaterkami były kobiety oskarżone w swoich wioskach o uprawianie czarów. Znalazły miejsce w obozie, gdzie musiały uciekać. Każda kobieta mogła zostać posądzona o czarnoksięstwo w każdym wieku na podstawie chociażby snu. Zwykle było to wynikiem ich szczęścia, powodzenia, zamożności, po prostu ludzkiej zazdrości. Posądzona kobieta musiała uciekać tak jak stała, sama, bez rodziny i prawa powrotu. Pracująca w organizacji opowiadała, że znała jedną z wyklętych, która odważyła się i wróciła do domu, następnego ranka była już martwa. Sposób potwierdzania czy ktoś jest czarownicą, czy nie to była obserwacja umierającego kurczaka, który po poderżnięciu gardła przewracał się i jeśli upadł na plecy to kobieta nie była czarownicą. Wypowiedzi tych kobiet, które wygnane, pozbawione możliwości normalnej egzystencji, z dala od rodziny zmuszone były żyć już na zawsze z piętnem wygnanych były przepełnione smutkiem, żalem i niemocą. To niepojęte, że można wierzyć w takie bzdury ale daleko nie musimy szukać. U nas nie posądza się ludzi o czary ale każdego można oskarżyć o wszystko i nie ważne jest udowodnienie winy, osoba taka musi udowodnić niewinność. Ludzie posądzają innych po pozorach, oskarżają z zazdrości. Społeczeństwo w większości boleje nad tym, że ktoś coś ma, że żyje mu się lepiej. Niektórzy są gotowi zniszczyć drugiego człowieka za to, że osiągnął coś więcej. Niby żyjemy w kraju ucywilizowanym ale jednocześnie pełnym przesądów, zabobonów i uprzedzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz